Drogi czytelniku

Na początku chciałbym Cię poinformować, że nigdy nie uważałem, że umiem pisać. Jednak mam w głowie coś, co chciałbym przekazać. W moim opowiadaniu może cię odepchnąć zawarta w nim przesada i wyolbrzymienia, ale jest to świat, który wykreowałem od zera i panują w nim takie, a nie inne zasady. Więc jeśli jesteś otwarty na nieco inne doświadczenia to serdecznie zapraszam do czytania. :)
Opowieść jest tworzona głównie przeze mnie, lecz zawsze mogę liczyć na grono bliskich mi osób. Gatunek zalicza się do tzw "urban fantasy". Mogą występować w nim nawiązania do naszego świata, jednak nie należy doszukiwać się w tym niczego głębszego.
Jeśli dalej chcesz w to brnąć i przeczytać te wypociny, nad którymi spędzam tyle czasu to pozostaje mi jedynie podziękować i życzyć miłego czytania. ;]

4. Camper?


      Wyciągnęła się na pościelonej kanapie. Aris już od dawna tak dobrze nie spała jak dziś. Leżało jej się zbyt wygodnie, żeby choć otworzyć oczy. Pościel otulała ją swoją delikatnością i ciepłem. Jednak coś było nie tak, zapach był jej nie znany, tak samo jak kanapa, na której leżała. Powoli otworzyła powieki. Zdała sobie sprawę, że była w całkowicie obcym jej pomieszczeniu. Po rozejrzeniu się była w stanie stwierdzić, że jest w camperze. Świadczyła o tym podłużna budowa małego pomieszczenia oraz wbudowane w ściany meble. Dziewczyna starała się przyzwyczaić wzrok do panującej tu ciemności. Przez pozasłaniane okna wpadały promyki światła. Znowu to poczuła. Ktoś ją obserwował. Spojrzała na drugi koniec pojazdu. Stał tam. Miał na sobie tylko spodnie, a na jego szyi pobłyskiwał srebrny krzyżyk. Teraz Aris mogła wywnioskować, że jest dobrze zbudowany. Wcześniej powiedział, że jest łowcą demonów, więc to raczej nie jest dziwne. Zresztą, ona już widziała jego siłę. Było w nim coś dziwnego, nie ludzkiego. W ciemnościach najbardziej wyróżniały się jego nienaturalnie białe włosy. Bała się wydusić z siebie choć jedno słówko. Mimo tego, że ją wcześniej uratował, bała się. Miała wrażenie, że to wszystko to tylko sen.
      Na stoliku obok dojrzała nóż. Słaba opcja, ale zważywszy na to, że nie wie kim jest ten mężczyzna, gdzie są ani jaki jest jego cel to przyda jej się cokolwiek do obrony. Stolik stał zaraz obok niej, jest ciemno, więc gdyby wyciągnęła rękę to nie ma możliwości, żeby...
-Nie radzę. - Odezwał się Domen.
-Jak ty...
-Widzę więcej niż myślisz.
      Dziewczynę na chwilę zamurowało. Przecież nie mógł tego widzieć.
-Akurat mnie nie musisz się obawiać. - Powiedział i skrzyżował ręce na piersi.
-Nie muszę się ob...
-Mów mi Domen.
-Dasz mi chociaż dojść do sło...
-Nie. - Mężczyzna się uśmiechnął. - Żartuję. Możesz zadawać pytania, a ja postaram się odpowiedzieć w miarę moich możliwości.
-Gdzie jesteśmy i jak tu się znalazłam?
-Nad jeziorem Cortton. A co do tego, jak się tu znalazłaś... pamiętasz dziwną maź, którą dotknęłaś na parkingu?
      Aris spojrzała na swoją prawą rękę.
-To była wydzielina chochlika. Przedostaje się przez skórę do krwiobiegu. Przez to straciłaś przytomność. Zabrałem cię do siebie i pozbyłem się toksyn z twojego organizmu.
-Pozbyłeś się... z mojego organizmu. - Dziewczyna rzuciła mu dziwne spojrzenie.
-Och, nie martw się. Pozbyłem się przy pomocy ziół. Nie zrobiłem nic niestosownego, jeśli o to ci chodzi.
      Aris zauważyła coś dziwnego. Ten chłopak miał jakby dwie osobowości. Jedną tajemniczą, którą poznała tamtego wieczora, kiedy zaatakowały ją potwory i drugą, miłą i ciepłą.
-Chciałabym cię o coś zapytać.
-Hmm? Co takiego?
-Widuję cię już od dłuższego czasu. Dlaczego mnie obserwujesz?
-Ach to. - Domen podrapał się po głowie. - Skoro już i tak mnie poznałaś to mogę ci powiedzieć. Broniłem cię.
      Zapadła chwila ciszy. Aris potrząsnęła głową, podniosła się i usiadła na kanapie. Spojrzała jeszcze raz na mężczyznę.
-Broniłeś przed czym?
-Demonami. To, co wydarzyło się wczoraj to nie był pierwszy raz. No pierwszy raz, w którym uczestniczyłaś, to prawda. Ale jest coś, co je do ciebie przyciąga. Nie mam pojęcia co, dlaczego i w jaki sposób. Zresztą sama zobacz.
      Domen podszedł do małego, starego telewizora stojącego na półce i włączył go. W telewizji pokazywali wiadomości. Reporterzy mówili o zwiększonej aktywności demonów. Na całym świecie coraz częściej otwierały się łączniki między światami, otwierając potworom drogę do tego wymiaru.
-Jest ich coraz więcej, a ty je w jakiś sposób przyciągasz.
-Nic nie rozumiem.
-Ja też nie, ale chcę zrozumieć. Wydaję mi się również, że może to być w jakiś sposób powiązane z ważną dla mnie sprawą.
-Jaką sprawą?
-Wybacz, ale nie zdradzam wszystkich swoich tajemnic na pierwszej randce. - Znów się uśmiechnął, a dziewczyna, sądząc po rumieńcach na twarzy, zawstydziła się. - Jednak musisz wiedzieć, że mam pewien... problem z zakonem. Chcą mnie złapać. A właściwie to zabić. Chociaż, patrząc na ich sukienki.. nie wiem, która opcja jest lepsza... W każdym razie, jeśli się o tobie dowiedzą, to na pewno się tobą zainteresują, a uwierz, że tego nie chcesz. Członkowie zakonu mówią, że to wszystko dla Stwórcy bla bla bla, nie żebym w to wierzył, ale wiem, że potrafią być bezwzględni. Może znajdzie się wśród nich kilku świętoszków z powołania, lecz takich spotkałem mało.
-Więc... więc co mam zrobić? Ale... zaraz, dlaczego miałabym ci wierzyć? - Dziewczyna była zagubiona.
-Bo jestem jedyną osobą, która może cię obronić, zarówno przed demonami jak i zakonem.
-To wszystko jest bez sensu.
-Życie jest bez sensu moja droga. - Usiadł na łóżku obok niej, a dziewczyna widząc to, odsunęła się na jego drugi koniec. - A co z twoimi rodzicami?
-Ojciec podobno zostawił nas jak byłam mała, zbyt mała, żeby pamiętać, a mama zginęła dwa lata temu w wypadku samochodowym, jadąc do pracy. - Aris spuściła głowę.
-Więc gdzie mieszkasz?
-Mam małe mieszkanie w mieście.
-Więc z powrotem do Wenlock...? - Domen podrapał się po brodzie.
-Chwila. Po co? - Dziewczyna rzuciła białowłosemu pytające spojrzenie.
-Muszę coś sprawdzić. Może jesteś w posiadaniu czegoś, co przyciąga demony. Jakiś artefakt, może coś nie pozornego.
-Nie wydaje mi się.
-Masz jakiś lepszy pomysł? -Zapadła cisza. -Tak myślałem.- Domen podszedł do drzwi. Gdy je otworzył, do pomieszczenia zawitały promienie słońca, był ranek. - Ubierz się, pójdziemy na spacer, a później zajrzymy do miasta. - Chłopak znów szczerze się uśmiechnął.


Komentarze

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały z wielkim zaciekawieniem. Twoja wyobraźnia chyba nie zna granic :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz